sobota, 12 listopada 2011

zbyt wiele..

Notka miała być dużo wcześniej , ale nie mam dziś nastroju. Wstałam wcześnie rano, obróciłam rowerem tu i tam, strasznie zmarzłam, bo temperatura w tym czasie była poniżej zera, weszłam do domu, byłam padnięta, nogi miałam, jak z waty, ale jest jeden plus tego zmęczenia. Udało mi się na chwilę oderwać od niekolorowych myśli. Dokończyłam wczoraj rozpoczęte sprzątanie, wypiłam następną kawę, obejrzałam film, położyłam się, a przy tym skończyłam czytać książkę i zaczęłam nową. I tak jakoś zleciało.Obecnie przesłuchuję dupstep'y i staram się choć trochę odprężyć.
Jaka obojętność jest straszna. Czyjaś, a zwłaszcza nasza. Moja doprowadza mnie do szału. Próbuję coś z tym zrobić, ale coś mi na to nie pozwala. Chora bezradność, bezsilność, brak pomysłu, ślepa uliczka, czarny zaułek. Zostać w obecnym miejscu, czy szukać sposobu, by pójść na przód ? Jak znaleźć tą odpowiednią drogę ? Jak wygrać z samym sobą ? Co zrobić, aby serce zaczęło współgrać z rozumem ? Czy to w ogóle możliwe ?

"Dzisiaj niewiedza to naprawdę piękny stan."




Brak komentarzy: