poniedziałek, 7 listopada 2011

weekend


Wczorajszy post, który miał się pojawić ostatecznie nie powstał w ogóle. W sobotę spontan, dwunastki mi służyły jak najbardziej, nogi ani stopy nie protestowały. więc czego chcieć więcej ? :-) Sobotnie plany uległy zmianie. Mieliśmy jechać dalej,a skończyliśmy tu, gdzie bliżej. Wcześniej w planach było odwiedzenie pizzeri, ale to nie do końca wyszło, dlatego też wcześniej poszliśmy 'do celu' sobotniego wieczoru.
Niedziela? Początkowo nie miła. Złe samopoczucie, które o mały włos zepsułoby mi cały dzień. Całe szczęście do tego nie doszło. Zaraz, gdy dotarłam do domu pojawił się Miś, który wszystko przywrócił do normy, dotrzymał towarzystwa i nie musiałam sama siedzieć, a że pogoda była przepiękna to trochę czasu spędziliśmy na dworze.. Później miała się pojawić notka, ale niestety nie miałam na to czasu, bo padła propozycja i pojechałam na mecz, po powrocie też nie miałam czasu. Musiałam zrobić to, co do mnie należało, a później oglądaliśmy film dokumentalny.
Podsumowując : dawno nie byłam tak zmęczona po weekendzie, jak dziś!
Całe szczęście na 3 pierwszych godzinach mogę pozwolić sobie na odrobinę luzu :-)


Brak komentarzy: