sobota, 25 czerwca 2011

wyjście

Tego właśnie potrzebowałam. Tego wszystkiego, co dostarczył mi wczorajszy dzień, a wraz z nim - inni. Calutki dzień w biegu, ogrom kofeiny, kilometry zrobione na rowerze, a wieczorem melanż w naszym wykonaniu - nie do przebicia, długa rozmowa, później ludzi przybyło, w tym TA JEDNA osoba, dzięki której, będąc w jakimś chorym, ślepym zaułku - wybrnęłam. Udało się ! Co najważniejsze - nadzieja i optymizm na nowo we mnie wskrzeszone. Człowiek będący dla mnie motywacją do dalszej walki, do tego by się nie poddawać, a gdy upadnę motywacją, która doda mi sił i za sprawą której będę mogła się podnieść i wspiąć jeszcze wyżej niż poprzednio. Szczęście w pojedynkę to nie to samo. Walczysz dla siebie - doskonale, ale jakie to wspaniałe uczucie, gdy wiesz, że możesz walczyć też dla innych. I ten budujący fakt, że nie jesteś samotnym człowiekiem, a wręcz przeciwnie - masz przy sobie ludzi, którzy w Ciebie wierzą, możesz na Nich zawsze polegać.
Sytuacja bez wyjścia, mająca jednocześnie jedno jedyne wyjście, dlatego też bez wyjścia - okazała się być sytuacją, z której da się sensownie wybrnąć. O B Y T A K D A L E J !

wtorek, 14 czerwca 2011

rozkminy

Miałam zajrzeć tu wczoraj, właściwie to tak zrobiłam, ale nic nie napisałam, bo nie mogłam ogarnąć tego wszystkiego. Wczorajszy dzień przemiły, miałam z Blondynem przedziwne rozkminy ;o Ale było dobrze, oby więcej takich rozmów, a przy tym niekończących się tematów ! :-)
Moje dzisiejsze rozkminy zaczynają mnie powoli przerażać. Może to też wpływ tego, czego teraz słucham, bo zapewne ma w tym swój udział.
Próbowałam wszystko złożyć w jakąś sensowną całość, nadal jest dość dziwnie, ale znalazłam genialny sposób na życie, na przyszłość, tak na wszelki wypadek. I to jest genialne rozwiązanie, choć mam nadzieję, ze wszystko ułoży się po mojej myśli, a bynajmniej podobnie. Ale zawsze mam to 'zabezpiecznie' i pomysł na życie od w razie "W".
Na przekór wszystkiemu - nie poddaje się i walczę.
Rozkmin ciąg dalszy...


poniedziałek, 6 czerwca 2011

back

Dawno mnie tu nie było.
Po głowie nadal chodzi mi ' Ariba riba dobra biba. Tak, jak planowałam i chciałam - wytańczyłam się, można powiedzieć, że bawiłam się niemalże do upadłego, choć i tak czuję niedosyt. Jak dobrze pójdzie to w weekend mała powtórka z rozrywki, w nieco innym stylu. :-)
Plany odnoszące się do dnia jutrzejszego legły w gruzach, wolnego prawdopodobnie nie będzie, od 8 próby -,- Dziś pierwszy dzień, ja wczorajsza musiałam podołać i wstawić się na 3 próbach. Szczerze mówiąc - już mam dosyć. Głos mi zaczyna wysiadać, ale pamiętam i trzymam się tego, co prowadzi mnie przez życie, non stop " Never give up! " :-)
Marzy mi się powtórka z piątku, mam nadzieję, że co nie co wypali i w tym tygodniu, no i ten weekend jeszcze poproszę. To byłaby rozgrzewka przed sobotą osiemnastego, bo idę na weselę.
Kończę kawę, zabieram się za uczenie tekstów piosenek, uwielbiam je wszystkie, a jak się uwinę w miarę szybko to trening cardio.
Pogmatwało się trochę wszystko, kolosalny nieład, choć największy mój kryzys dawno za mną. Powoli do przodu, niech to wszystko się w końcu na dobre ułoży, dołożę do tego ogrom starań. Trzymajcie kciuki !



POMÓŻ