niedziela, 24 kwietnia 2011

Świąteczny chill, pobiegałam trochę ze Skarbem po dworze, mimo tego, że powinnam siedzieć w domu wtedy, kiedy świeci słońce. Zdaję sobie sprawę z tego, co może się stać, jeśli będę tak łamać wytyczne będzie jeszcze gorzej. Musze wytrzymać ten cholery miesiąc bez wychodzenia na słońce, będąc na kuracji. Wścieknę się, jeśli nie przyniesie żadnego skutku, bo to już 3 z kolei, włosy wypadają mi garściami. Ale trzymam się twardo . Muszę !
Pełna wiary i nadziei, nie zważywszy na fakt, że odnoszę wrażenie, iż moje życie legło w gruzach... " Ułoży się, zobaczysz " Czy aby na pewno ?  Jak na razie nie zanosi się na rychły, czy jakikolwiek powrót do normalności. Zobaczymy, kiedy coś się zmieni. Czy w ogóle się zmieni ....
Muszę włączyć pozytywne myślenie, będzie ciężko, dlatego pora przeczytać kolejną książkę, która być może zmotywuje mnie bardziej...
Gdy tylko kontuzja minie wracam do biegania i kontynuuję rozciąganie, które musiałam niestety przerwać.
Musze się na czymś skupić - padło na formę. Będzie w jeszcze lepszym stanie niż dotychczas... Moja miłość
i przywiązanie do kawy stale wzrasta. Nie za dobrze . . .
Denerwuję się, więc pora na kolejną już dziś kawę siedząc wraz z rodziną...
Boli mnie ta dziura po emocjach, po uczuciach, które nadal się tlą wraz z iskierką nadziei, która stale się pali, jak dawniej... Czy tym razem przetrwa ?

Brak komentarzy: