niedziela, 27 lutego 2011

the end.

Skończyło się.
Zakończyło się moje 3 tygodniowe, błogie lenistwo, a wraz z tym ' nic nie robienie'.
Wczoraj ciężki dzień, dzisiejszy dość wyczerpujący, a jutrzejszy może wydawać się wręcz katorgą. Ale do jutra jeszcze daleko, wiele rzeczy do zrobienia przede mną... Chcąc, nie chcąc - muszę to zrobić. Jeśli odłożę na później, będzie tego jeszcze więcej i wtedy ciężko będzie wybrnąć.
Sprawy, które stale chodziły mi po głowie - nieco ogarnięte, z czasem powinno wszystko wrócić do normy.
Przemyslałam pewne sprawy, przeprowadziłam wiele rozmów, jestem pełna sił, tryskam energią, pełna mobilizacja, trochę czasu i dojdę na szczyt. Wiadomo, że będzie ciężko, idąc pod prąd, ale inaczej na szczyt, do źródła, nie dojdę. :-)
Mimo wszystkich przeciwności losu, mimo każdej napotkanej, trudnej do pokonania przeszkody niesamowicie ciesze się z tego, że mam wokół siebie tak wspaniałych ludzi.
Dziękować Bogu.
Dostałam 'wieść' i teraz z niecierpliwością czekam na kwiecień. Brakowało mi tego. Czekałam tylko na taka okazję...

Cele są jak tarcza.

1 komentarz:

Ankyls pisze...

dzieki za odwiedziny i komentarz;))

ah ta chemia.. :X