Jedno odchodzi i przechodzi, zjawia się kolejne. Taka kolej rzeczy ? Czy zwykły pech ? Może jedna z przeszkód, przypominająca odgórnie głupią intrygę, z którą trzeba walczyć ?
Komplikowanie się wszystkiego, co tylko możliwie zaczyna być rutyną.
To, co złe minęło, odeszło, pojawiło się mniejsze.. Czy to przygotowanie przed najgorszym ? Życiowy trening, który pomaga mi uzbroić się w cierpliwość i sprawia, że staję się bardziej odporna, zawzięta i nie miewam ochoty się poddać ?
Mała zadziorność, dociekliwość ( ale nie ciekawość! ) , nieufność, gdy intuicja coś podpowiada - właśnie to, co pomaga mi w życiu, by nie dać się zbić z tropu i drogi, którą idę. Czujność to podstawa, bo mnie ochrania i broni przed rozczarowaniem. Tym razem też poskutkowała. Teraz mogę być z siebie dumna, mam tą cholerną satysfakcję, że jednak nieufność uchroniła mnie przed byciem naiwną :-)
Jestem z siebie taka dumna, bo dzięki swojej ciężkiej pracy nad sobą i niezłomnej wierze w nie osiągam swoje cele, napawam się odwagą, która pomaga mi walczyć i pokonywać moje słabości. Praca nad samym sobą jest dla mnie trudniejsza niż wszystkie inne.
Życzę sobie powodzenia w dalszej drodze, czy to samolubne ? :D Wam też tego życzę z całego serca, bo taka satysfakcja jest po prostu cudowna! :-)
High five!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz