Dawno nie było w moim życiu takiego tygodnia, jaki jest teraz. A szaleństwo wywołane brakiem czasu, ogromem wszystkiego skończy się na początku kwietnia... Już nawet nie chcę weekendu, bo nawet wtedy będę strasznie zabiegana. Wszystko na raz, byleby zdążyć, byleby było, jak należy. W poniedziałek od rana do 15 będzie spokój, wyjazd do kina, a po powrocie kolejne zmagania, a zarazem przygotowania do zbliżających się, kolejnych rozgrywek. Tak, teraz jestem chora, a do tego kontuzjowana, nie ma co się łudzić, że do poniedziałku mi wszystko minie, ale pozostaje mi modlić się, aby przeszło do 30. Potrzebuję czasu na sen i regenerację sił, ale nie ma kiedy. Wyśpię się przed Świętami, albo w czasie trwania świąt. Do tego czasu muszę wytrzymać i pocieszyć się kofeiną. Już nie wiem skąd czerpać siły, gdybym chociaż sypiała godzinę więcej, marzenie. Czas pędzi nie ubłagalnie. Czekam na kwiecień, mimo, że na początku, pierwszy weekend pięknego miesiąca zapowiada się pracowicie, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem. Oby !
Pora wracać do mniej kolorowej rzeczywistości i skończyć, co zaczęłam.
Miłego wieczoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz