Jak nigdy, tak dziś zaczęło mi przeszkadzać niesamowicie moje przemęczenie.
Mimo tego, że jutro lekcje mnie ominą, sprawdzian też, dzień będzie ciężki. Jutrzejszy i kolejne 4.
Nie mam ochoty kompletnie na nic, nie wiem, co się ze mną dzieje. Wiosna idzie, a ja wpadam w nastrój, jakby to zbliżała się monotonna jesień, a wraz z nią brzydka pogoda. Jedyne na co mam ochotę to zamknąć się pośród czterech ścian, leżeć, nic nie robić, a przede wszystkim odizolować się zupełnie od świata zewnętrznego. Gdyby tylko było możliwe zgłoszenie takiego nieprzygotowania, tyle, że do życia, nie lekcji. I nie na chwile, nie na godzinę, ale na dłuższy czas...
Jakby tego wszystkiego było mało - nie przechodzi mi choroba, a jest coraz to gorzej, kaszel wymęczył mnie doszczętnie, noc kompletnie zarwałam i zapowiada się powtórka z rozrywki.
Tyle rzeczy mnie denerwuje, a najgorsze jest to, że nie mogę nic kompletnie w tym kierunku zrobić . Tkwię w kiczu, bezradna, z rozłożonymi rękoma. Mam cicha nadzieję, że znajdę jakiś sposób. A może powinnam być cierpliwa, a z czasem wszystko się zmieni ? Przeanalizowałam sobie to zdanie no i zabrzmiało co najmniej zabawnie...
Jedynym plusem dnia dzisiejszego było wspominanie starych czasów...
Chyba 'izolacja' będzie jednak dobrą opcją.
Tęsknota mnie zabija.
Tęsknota mnie zabija.
A teraz w rytmach w kółko lecącej tej samej piosenki powędruję do łóżka i trochę powalczę z chorobą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz