środa, 4 kwietnia 2012

legło w gruzach.

Było naprawdę ok, aż do momentu, kiedy wszystko się zaczęło sypać. Chwila, a wraz z nią tyle nerwów... Co o tym myśleć - nie wiem. Głupia sytuacja, której muszę stawić czoła. Wszystko było zaplanowane, żyłam tym, były wątpliwości, ale mimo tego, pojawiła się nieokiełznana radość, która prysła, jak czar. Pojawiło się rozgoryczenie.
Niby nic, ale to uczucie jest dobitnie przygnębiające.
I pamiętam cały czas - umiesz liczyć, licz na siebie. Siebie nie zawiedziesz!

Obecnie awersja do wszystkiego! 
Zamierzam wreszcie odespać zarwane w ostatnim czasie noce. 
Zbiorę siły i stawię czoła temu wszystkiemu.
Widocznie tak musiało być.
Niech będzie. Ale na tym nie przystanę.

1 komentarz:

miss-dehydrated pisze...

nie wiem o co chodzi, ale życie czasem lubi platać figle, głowa do góry :)